Piłkarzy po takim meczu oceniać nie będę. Każdy z nich, oprócz Gomesa, zasłużył na osobne słowa krytyki. Gospodarze skutecznie wypunktowali nasze braki, wytykając mankamenty futbolu prowadzonego w tym sezonie przed Tottenham. Futbolu opierającego się w głównej mierze na dobrej grze góra 5 zawodników, którzy ciągną nam wyniki. Niestety, ale taka jest bolesna prawda. Najpierw zobaczyliśmy czym jest Tottenham bez Modricia, następnie bez Modricia i Defoe, a w derbach musieliśmy sobie radzić z wyłączonymi z gry Modriciem, Defoe i Lennonem. Nie sprawdzili się nowi skrzydłowi, którymi potencjalnie mieli być Bentley i Jenas. Dośrodkowania Davida Bentleya przypominały mi bardziej piłki dogrywane przez Adriana Budkę z łódzkiego Widzewa, a Jermaine Jenas po raz kolejny zresztą przeszedł kompletnie obok meczu, jakby niezauważając w jakim spotkaniu przyszło mu grać.
Jak już wspomniałem w relacji z meczu, do wyniku nie mam pretensji. Z Arsenalem na Emirates naprawdę trudno wygrać, i już bardziej znaczące firmy niż Tottenham wyjeżdżały stamtąd z większym bagażem bramek. Mogę, a nawet muszę jako kibic, przyczepić się do stylu. Bo derby można przegrać, ale kurwa, trzeba, szczególnie w takich spotkaniach, zapieprzać od jednego pola karnego do drugiego, udowadniając kibicom, że na placu gry zostawiło się 110 procent sił. Tego Tottenhamowi w głównej mierze zabrakło. Ambicji, która prowadziłaby naszych zawodników do zwycięstwa.
Dziwią też niektóre decyzje Redknappa, z pozostawieniem Kranjcara w rezerwie na czele. Bo Niko sprowadzany był na White Hart Lane by w początkowej fazie załatać dziurę po Modriciu, a później stać się jedną z gwiazd Tottenhamu. Tymczasem sam Redknapp, jakby nie był do końca przekonany co do Kranjcara w najważniejszym meczu sezonu, bo takim niewątpliwie dla mnie są derby z Arsenalem, zostawia go na ławce rezerwowych, dając szansę gry Jenasowi, którego z taką miłością krytykuję. Jeśli chcieliśmy w spotkaniu wywalczyć coś więcej niż punkt, a mam nadzieję, że tak właśnie było, ktoś kreatywny z przodu bardzo by nam się przydał. Tymczasem Redknapp liczył na kreatywność i przebłysk geniuszu Jenasa. Tylko skąd on bierze w sobie tyle wiary, by jeszcze sądzić, że w Jenasie jakikolwiek geniusz tkwi?
Rozczarowali wszyscy, dobiła gra. Przez następne pół roku w północnym Londynie rządzi Arsenal. Niby nic nowego, a jednak w dalszym ciągu boli.
42 komentarzy ODŚWIEŻ